Historia jednej wyprawy, czyli jak odwiedziny w głównej siedzibie Fundacji WOŚP….
Już od samego rana napotykaliśmy na naszej drodze przeszkody i wszystko wskazywało na to, że nie odbędziemy podróży do Fundacji. Na szczęście, mimo małego opóźnienia, wyjechaliśmy. Byliśmy przerażeni, bo od rana padał śnieg, a temperatura wynosiła -8C. Jezdnia była bardzo ślizga , a droga do Warszawy bardzo długa. Nasze obawy były niepotrzebne bo droga okazała się bardzo przyjazna.
Pierwszy przystanek mieliśmy w Oleśnicy, gdzie odebraliśmy Szefową naszego Sztabu – Panią Zofię Marek. Po krótkim odpoczynku i porannej kawie wyruszyliśmy w dalszą podróż. Za szybami świeciło słońce, a w naszym aucie panowała wesoła i przyjazna atmosfera. Dojeżdżając do Warszawy nie obyło się bez małej pomyłki, a mianowicie przegapiliśmy zjazd prowadzący do Fundacji, ale nadrobiliśmy straty i głodni wrażeń dojechaliśmy na miejsce.
Nikt z nas nie spodziewał się, że zaraz za nami do Fundacji wejdzie sam Jurek Owsiak. Byliśmy tak zaskoczeni i szczęśliwi, że nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Byliśmy drugim sztabem , który tam dojechał , więc mieliśmy okazje spotkać się z Jurkiem oko w oko. Po odebraniu zakupów z Siema Shop’u i sprawdzeniu kart wolontariuszy zostaliśmy poproszeni do pokoju, w którym szefuje Jurek. Wizyta była niesamowita i pełna emocji. Sam założyciel WOŚP’u był dla nas bardzo miły i obdarował nas zarówno mnóstwem przedmiotów na licytację jak i ogromem ciepłych słów.
Po wizycie w gabinecie Jurka zeszliśmy do piwnicy siedziby gdzie znajduje się pomieszczenie „Krasnali”. To tam odbywa się podbijanie, przycinanie, oklejanie i laminowanie identyfikatorów. Nie czekając ani chwili dłużej zabraliśmy się do pracy. Następnie poszliśmy odebrać serduszka, plomby i plakaty, a kiedy ze smutkiem opuszczaliśmy fundację, w drzwiach akurat znikał Jurek Owsiak.
Głodni i zmęczeni jeszcze w Warszawie posililiśmy się i ruszyliśmy w drogę powrotną. Wracając nie obyło się bez niemiłych niespodzianek, ale spalona żarówka lewego światła mijania nie była w stanie zepsuć atmosfery i radości, która towarzyszyła nam od początku wyjazdu. Zmęczeni, ale i bardzo szczęśliwi dotarliśmy do domu późno w nocy.
Już 10 stycznia finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy! Mamy nadzieję, że będziecie z nami, bo jak wiadomo GRAMY DO KOŃCA ŚWIATA I JEDEN DZIEŃ DŁUŻEJ!
źródło wrażeń: Kinga Szymkowiak